Pomiędzy władzami Żor a Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Katowicach trwa spór kompetencyjny: obie instytucje uważają, że to ta druga jest odpowiedzialna za usunięcie toksycznych odpadów.
Pod koniec lutego w Kleszczowie przy ul. Sosnowej odkryto 14 naczep z 700 litrami odpadów. Teraz wiadomo, że w beczkach znajdują się m.in. benzen, toluen, etylobenzen, aceton, węglowodory alifatyczne i karbeny. Wszystkie te substancje są bardzo niebezpieczne, a w dużych stężeniach zagrażają bezpośrednio zdrowiu i życiu – szczególnie benzen, toluen i etylobenzen.
Według art. 26. Ustawy o odpadach „Posiadacz odpadów jest obowiązany do niezwłocznego usunięcia odpadów z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania”, a „w przypadku nieusunięcia odpadów [...] wójt, burmistrz lub prezydent miasta, w drodze decyzji wydawanej z urzędu, nakazuje posiadaczowi odpadów usunięcie odpadów z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania”.
Urząd miasta prowadzi już postępowanie w kierunku nakazania właścicielowi usunięcia odpadów, ale można się spodziewać, że będzie ono długotrwałe i uciążliwe.
Mysłowice są dotknięte podobnym, choć zdecydowanie poważniejszym przypadkiem. Tam nielegalnie składuje się kilka tysięcy ton odpadów w sąsiedztwie dużego zakładu pracy, domów jednorodzinnych, ogródków działkowych. Sprawę ujawniono już w czerwcu 2018 r., a pojemniki ciągle stoją i pewnie dalej będą stały – zastrzega pełnomocnik prezydenta Żor ds. infrastruktury Jacek Pruchnicki.
Sprawę dodatkowo utrudnia fakt, że właściciel terenu nie przyznaje się do żadnego związku z odpadami.
Spółka ZO Eurobau nigdy nie prowadziła działalności polegającej na gospodarce odpadami, ani też takiej działalności nie zamierza prowadzić. [...] Odpady te znalazły się na terenie spółki bez jej wiedzy i zgody – wyłącznie w wyniku bezprawnego działania osób trzecich, za których działania spółka nie ponosi żadnej odpowiedzialności – czytamy w oświadczeniu firmy ZO Eurobau, która jest właścicielem działki, na której składowane są beczki.
Miasto i RDOŚ odbijają piłeczkę
Władze miasta nie chcą czekać wielu miesięcy – a może nawet i roku – na rozstrzygnięcie wszystkich procedur i zaznaczają, że według opinii biegłego z zakresu ochrony środowiska, odpady są niebezpieczne dla zdrowia i życia, „muszą być przechowywane w zamkniętych, dobrze wentylowanych pomieszczeniach o podłożu betonowym, z dala od skupisk ludzkich, ze względu na możliwość emisji toksycznych oparów do atmosfery”. Zgodnie z taką definicją starają się, aby inicjatywę przejęła Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach, która ma możliwości szybszego działania.
Według art. 16. Ustawy o zapobieganiu szkodom w środowisku i ich naprawie „Organ ochrony środowiska podejmuje działania zapobiegawcze lub naprawcze, jeżeli: 1) podmiot korzystający ze środowiska nie może zostać zidentyfikowany lub nie można wszcząć wobec niego postępowania egzekucyjnego, lub egzekucja okazała się bezskuteczna; 2) z uwagi na zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi lub możliwość zaistnienia nieodwracalnych szkód w środowisku jest konieczne natychmiastowe podjęcie tych działań”.
Jak na razie spór kompetencyjny jest nierozstrzygnięty, a beczki z odpadami nie są w żaden sposób zabezpieczone.