Mieszkańcy stracą osiedlowe ośrodki kultury? Powodem mają być wysokie koszty utrzymania nowego gmachu Miejskiej Biblioteki Publicznej.
Koszty funkcjonowania Miejskiej Biblioteki w nowej siedzibie po dawnym młynie mają być tak duże, że władze miasta zaplanowały zamknięcie wszystkich filii żorskiej książnicy. Zlikwidowane mają być filie w Rowniu, Roju, Baranowicach i na osiedlach, m.in. na os. Pawlikowskiego. Przypominamy, że trwa budynku dawnego młyna przy ul. Rybnickiej.
W ten sposób dzieci, młodzież i ich rodzice, ale również seniorzy i osoby niepełnosprawne z odległych od centrum dzielnic zostaną zmuszeni dojeżdżać do nowej głównej biblioteki, co zwiększy ruch samochodów w pobliżu żorskiej Starówki, a także presję na zwiększenie kursów autobusów BKM, by móc korzystać z księgozbioru i oferty kulturalno-edukacyjnej.
Pozbawienia dzielnic dostępu do wiedzy i kultury w postaci książek jeszcze bardziej spowoduje degradację kulturalną peryferyjnych dzielnic – ocenia Dariusz Kos, przedstawiciel stowarzyszenia Grupa Działamy.
Likwidacja wszystkich filii Miejskiej Biblioteki Publicznej w Żorach została zapowiedziana przez dyrektor MBP na posiedzeniu Komisji Kultury, Sportu i Młodzieży w lutym tego roku. Radni zajęli się sprawą ze względu na pismo wystosowane przez Radę Dzielnicy Baranowice, która nie chce likwidacji filii. W trakcie posiedzenia dyrekcja MBP Żory miała potwierdzić, że za ewentualną zgodą radnych wszystkie filie bez wyjątku zostaną zlikwidowane. Radny Władysław Łukasiewicz zaznaczył przy tym, że mieszkańcy dzielnic Żor czują się marginalizowani przez miasto, a filie biblioteki służyły m.in. jako lokalne ośrodki kultury scalające małe społeczności dzielnic, mają ważne znaczenie w kształtowaniu relacji międzyludzkich.
Zgodnie ze statutem MBP w Żorach tylko Rada Miasta Żory może zlikwidować filie zmieniając statut MBP.
Według nas, oprócz kosztów, liczy się właśnie kulturotwórcze działanie filii bibliotek i powinno się zwiększać ich aktywność w dzielnicy a nie likwidować. Spółki miejskie przynoszą ogromne, wielomilionowe straty i władze nie zamierzają je likwidować, a wręcz poręczają im kredyty, pożyczki a nawet zobowiązują się do wykupu obligacji dłużnych wyemitowanych przez miejskie spółki. Tymczasem, gdy trzeba przekazać środki na utrzymanie w dzielnicach działalności kulturalnej to nagle władze Żor zaczynają się przejmować rachunkiem ekonomicznym i na pierwszym miejscu stawiają ograniczenie kosztów.
Nasz przedstawiciel kilka lat temu uczestniczył w międzynarodowym seminarium w Muzeum Śląskim. Prelegent z Danii prezentował przykład jednej z dzielnic duńskiego miasta, w którym nie tylko zlikwidowano bibliotekę, ale wręcz zburzono budynek, w którym się znajdowała, by miasto nie ponosiło kosztów. Okazało się, że teren po bibliotece opanowali narkomani, dilerzy narkotyków, młodzieżowe gangi i prostytutki. W końcu doszło do strzelaniny i morderstwa nastolatka dokładnie w miejscu, w którym stała biblioteka. Wtedy dopiero władze miasta zaczęły działać, wystąpiły po środki unijne i rozpoczęły rewitalizację tego terenu, który sami zdegradowali. Znów postawiono tam bibliotekę, ale inną, plenerową i z dodatkowymi działaniami kulturalnymi – podsumowuje Dariusz Kos.
Przedstawiciele Grupy Działamy mówią wprost – to przestroga dla każdej władzy, że dzielnice miast, społeczności, pozbawiane dostępu do kultury są degradowane.
Jest coś groteskowego w działaniach władz Żor, które rewitalizują, czyli przywracają do życia kulturalnego budynek dawnego Młyna Amerykańskiego i robią to kosztem uśmiercania filii Biblioteki Miejskiej i rugowania książek z dzielnic – oceniają aktywiści.
Kilka dni temu, dyrekcja MBP rozpoczęła ograniczanie pracy i godzin otwarcia poszczególnych filii w dzielnicach. Czytelnicy zostali powiadomieni o tym fakcie poprzez profil biblioteki na Facebooku.